Właśnie wróciłam ze wsi do miasta, czyli z miejscowości mego lubego do mojej. Pogoda w majówkę szału nie zrobiła, ale za to ja zrobiłam szalenie udany zakup... Mały kabaret, a raczej sama podstawa, bo niestety nie posiada buteleczek. Ale za to sygnowany – christofle ! O!
Mała rzecz a cieszy. Mam nadzieję, że podczas moich kolejnych zakupów uda mi się skompletować pojemniki. Trochę go podrasowałam no i prezentuje się tak jak na poniższych zdjęciach.
Nie byłabym sobą gdybym nie dodała, że zastawa stołowa tej francuskiej manufaktury użytkowana jest na najwytworniejszych stołach od ponad 170 lat :)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz